niedziela, 5 października 2014

Kilka owocowych propozycji:)

Witam wszystkich serdecznie:)
Od ostatniego mojego posta nie dość, że minęło dużo czasu, to na dodatek był przepełniony optymizmem, którego w trakcie miesiąca zabrakło. Był to najgorszy okres od początku roku. Wcześniej też miałam duże problemy z utrzymaniem diety, ale we wrześniu nie popisałam się wytrwałością. Ćwiczyłam zaledwie 5 razy, a do tego okropna dieta... Przyczyniło się to do większej ilości centymetrów, nie tylko w pasie... Ostatnio musiałam kupić spodnie o rozmiar większe. Zaniedbałam również bloga, a to dlatego, że nie miałam co pisać odnośnie zdrowego stylu życia. Po prostu takiego nie prowadziłam. Źle się z tym czuje. Nie dość, że zawiodłam samą siebie, to jeszcze ludzi, którzy mnie wspierają,  kibicują i starają się podtrzymać na duchu.
Teraz nie chce dawać czczych obietnic, bo nie ma to żadnego sensu. Jeżeli nie wezmę się w garść i faktycznie zabiorę za regularne treningi to sukcesu nie będzie.

Prócz ciastek, czekolad i innych słodyczy gościły w mojej diecie również smaczne owocowe przekąski. Podzielę się tymi propozycjami ze wszystkimi czytelnikami:D Nie ma ich dużo, ale wiem, że kilku na pewno chodzi po tym świece:>
Kasza manna z dodatkiem banana i ozdobiona świeżymi borówkami. Idealne i pożywne śniadanie

Mus brzoskwiniowy z dodatkiem miodu podawany na ciepło, zimny mus z kiwi, do tego warstwy gęstego jogurtu naturalnego. Nie dość, że świetnie wygląda, to na dodatek nieziemsko smakuje. Stanowczo numer jeden w mym jadłospisie!:D

Serek naturalny połączony z musem z kiwi, do tego łyżeczka miodu. Dość cierpki w smaku, ale smaczny:)

Kompozycja nie udana (przynajmniej dla mnie, a jestem wielbicielką linii prostych i wszystkiego co jest równo ustawione), ale smak to rekompensował. Jest to mus ze śliwek z dużą ilością cynamonu, przekładany jogurtem naturalnym.

Nieodłączny element moich deserów, czyli jogurt naturalny. Tym razem podany z ciepłym musem z malin. W większości były to maliny żółte, ale kilka czerwonych sztuk dało za dużo koloru:D Pasuje mi połączenie ciepłego z  zimnym. Przeciwieństwa, które stanowczo się przyciągają:D

To nowy pomysł na owoce. Galaretka malinowa podana z musem gruszkowo-kokosowym. Dałam za dużo miodu, więc było bardzo słodkie, ale na pewno nie jest to ostatni raz, kiedy to przyrządzam ten przysmak:D

Galaretkom ciąg dalszy. Tym razem cytrynowa z musem wiśniowym. Kwaśny, orzeźwiający deser, który na długo pozostanie w mej pamięci:D Idealny na lato, które niestety już się skończyło, ale jesienią również potrzebujemy dawki witamin. Przecież to sezon przeziębień...
Mam nadzieję, że spodobały się wam moje propozycje na owocowe desery. Teraz jestem na etapie musów (co można zauważyć:D), ale na pewno przyjdzie taki moment, kiedy będę przyrządzać rzeczy bardziej skomplikowane. Trening czyni cuda. Nawet beznadziejna kucharka może osiągnąć sukces:D Trzymajcie za mnie kciuki, bo tego właśnie pragnę!

Ostatnio dość często wychodzę coś zjeść na miasto. W przeważającej większości są to wytrawne naleśniki, których jestem ogromną fanką ( w szczególności ze szpinakiem i z suszonymi pomidorami), ale w piątek zrobiłam wyjątek i skusiłam się na gofra. Był co prawda w wytrawnej wersji, ale jednak to coś innego. Przynajmniej dla mnie, bo nie widziałam nigdy wcześniej takiej wersji gofrów. Ładnie się prezentował, ale w smaku nie do końca mi pasował. Ciasto za ciężkie, przez co nie byłam w stanie zjeść całego, do tego pesto bazyliowe stanowczo za kwaśne, ale pomidorki koktajlowe i mozzarella uratowały sytuację:D

Zdjęcie robione bez lampy, więc kolory nie powalają, ale nie chciałam robić lipy w kawiarni:D

To kolejna propozycja podania pełnoziarnistego makarony z pszenicy durum. Tym razem z pysznym sosem pomidorowo- cukiniowy z odrobiną startego żółtego sera. Do popicia świeżo wyciśnięty sok jabłkowy.

Któregoś dnia po pracy, kiedy była ładna pogoda, pojechałam do parku trochę odpocząć. Wzięłam książkę, smaczną przekąskę (pokrojone pomidory, cukinia, papryka biała) i oddałam się błogiemu lenistwu:D Jak widać nawet podczas napiętego grafiku można znaleźć czas na drobinę przyjemności:D



Jak już wcześniej wspomniałam, nie będę się nadmiernie cieszyć planami na przyszłość (taki pogląd mam na dzień dzisiejszy, a jestem osobą, która zmienia zdanie w zawrotnym tempie, więc pewnie na ten temat też je zmienię), ale muszę wspomnieć, że wykupiłam karnet na fitness. Byłam już na dwóch zajęciach. Jedne to typowe taneczne, na których należy powtarzać choreografię zaproponowaną przez instruktorkę. Stanowczo, ale to stanowczo, nie jest to dla mnie. Wszyscy uczestnicy świetnie sobie radzili, a ja pozostawałam milion lat świetlnych za nimi. Nie potrafię zapamiętać choreografii, a co dopiero ją wykonać w szybkim tempie i z gracją. Drugie zajęcia natomiast już bardziej były w mym guście. Powtarzaliśmy pojedynce ćwiczenia, na brzuch, nogi, pośladki. To mi się podobało!:D Lubię czuć palące mięśnie przez następne trzy dni. Wiem, że to nie jest wyznacznik dobrego treningu, ale lepiej się czuję gdy po ćwiczeniach mam zakwasy. Daje mi to satysfakcję.

Dziękuję za uwagę oraz za to, że w pewnym sensie przyczyniliście się do tego, że napisałam kolejnego posta, po tak długiej przerwie:> 
życzę udanego wieczoru:*
Kamila


środa, 10 września 2014

Tae Bo to mój ulubieniec:D

Witam wszystkich serdecznie,
tak na zakończenie udanego dnia doskonały trening! Dziś Tae Bo. Uwielbiam jego energię, styl, perfekcję ruchów! Jest najlepszym trenerem. Motywuje mnie jak mało kto. Do tego wykorzystuje uderzenia i kopnięcia, czyli coś co lubię:> Przy każdym powtórzeniu wyobrażam sobie jakąś postać, która ma obrazować moje porażki życiowe i kopię ją prosto w twarz! A niech ma za swoje!:D
Na swoim kanale ma bardzo dużo filmików. Nie zdołałam odtworzyć jeszcze wszystkich, ale z tych, które już obejrzałam (obejrzałam = wykonałam) najbardziej podobają mi się dwa. Pierwszy to https://www.youtube.com/watch?v=pIhSOts9CtU , a drugi https://www.youtube.com/watch?v=-x640lbMucc. Uwielbiam je! Czuję się po nich wycieńczona, mięśnie trzęsą się jak galareta,a ja jestem szczęśliwa, że to już koniec i, że dałam rade!

Ćwiczyłam z wieloma youtubowymi trenerami i Tae Bo jest stanowczo na pierwszym miejscu, ale Ewa Chodakowska (Killer!<3) i Mel B tuż za nim. Obie są cudownymi kobietami, które wkładają mnóstwo serca w swoją pracę i to widać w ich materiałach. Co prawda do Ewy muszę mieć podkład muzyczny, bo bez niego program mi się nudzi i dłuży, a Mel B ma krótkie filmiki i sama muszę układać je w godzinny trening, a to nie należy do najprzyjemniejszych czynności (przynajmniej dla mnie, wole już gotowe:D)
Znam także innych instruktorów, ale pojawiają się oni dość sporadycznie w moich treningach.



Dziś obchodziliśmy z rodziną 20 urodzin Damian, więc dieta poszła na trochę w odstawkę. Skusiłam się na maleńki kawałeczek tortu (sama przygotowałam!) i sernika, ale w porównani z tym co jadłam jeszcze dwa dni temu to pikuś. I tak dobrze się trzymałam. Co chwila popijałam herbatę, aby nie wziąć kolejnych smakołyków na swój talerzyk. Pomogło!:D

Pozdrawiam:*
Kamila

poniedziałek, 8 września 2014

Kolejny początek....

Witam wszystkich serdecznie,
Dziś kolejny poniedziałek i po raz kolejny zaczynam swoje wyzwanie od początku. Ciekawe czy kiedykolwiek znudzi mi się wieczne zaczynanie. Chcę i mogę doprowadzić sprawę do końca, ale często przechodzę załamanie i trudno jest mi się po nim podnieść. Dziś jest dobrze, trzymam się jadłospisu i wykonałam trening. Było nim bieganie, chociaż nie należało do najprzyjemniejszych. Po pierwsze nie lubię ćwiczyć o tak wczesnej porze (wcześniej już wspomniałam, że najlepiej funkcjonuję o godzinie 21-22), po drugie żar lał się z nieba i trudno mi się oddychało. Do tego dochodzi długa przerwa w treningach. Żałosna jestem co? Wieczne wymówki, zero wysiłku i silnej woli. Szkoda gadać...
Jednak tylu narzekań i złych emocji przygotowałam na obiad pyszne zapiekane brokuły!
Podgotowałam je, aby był miękkie, później zalałam jogurtem naturalnym z przyprawami, a konkretnie czosnkiem, curry, pieprzem i solą. Do tego dołożyłam paprykę i cebulę. Wszystko włożyłam do piekarnika na ok 20 minut. Całe danie ma zaledwie ok 220 kcal i jest bardzo sycące. W oryginalnym przepisie był jeszcze makaron i jajko, ale zapomniałam o tym i wyszła mi bardziej dietetyczna wersja.
Nie wygląda bardzo apetycznie, ale smak rekompensuje to w 100%!
Czas do pracy rodacy!
Życzę miłego dnia:>
Kamila

piątek, 5 września 2014

Szalony skok!

Witam wszystkich serdecznie,
Dzisiejszy dzień był tym najpiękniejszym z wszystkich poprzednich. Niesamowite emocje, które trzymają mnie do tej pory, a od skoku minęło już dobrych kilka godzin.
Nie sposób wszystkiego opisać, tyle się działo, ale najwspanialszy moment to ten, jak zbliżałam się do drzwi, wiedząc, że za sekundę mam wyskoczyć w przepaść. Jeden krok, i spełnienie największego marzenia!:D Przez sam lot, trwający ok 60 s myślałam jedynie o tym, czy mogę oddychać i, aby patrzeć w obiektyw. Nic innego się nie liczyło, dopiero kiedy instruktor otworzył spadochron, mogłam rozkoszować się widokiem i  poczuć jak to jest mieć ster w swoich rękach. Móc zwalniać, przyspieszać, skręcać. Robiłam nawet okrążenia wokół własnej osi! Coś niesamowitego!
Atmosfera na samym lotnisku, taki luz panujący w okół, pozwalał się zrelaksować. Bardzo mili instruktorzy zapewniali świetną zabawę w samolocie. Docinki o zbliżającej się śmierci, o awarii samolotu, fakt, że jeden z fotografów miał ksywkę Grabarz nie przeszkodziły w zabawie, a wręcz podkręcały atmosferę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy od samego początku, od kiedy przekroczyłyśmy z dziewczynami próg lotniska.
To pierwszy skok, ale na pewno nie ostatni! kolejne już w przyszłości i to niedalekiej. Podczas kolejnego będę się mogła skupić na szczegółach. Teraz byłam przygnieciona nawałem emocji i wrażeń, więc nie wszystko zarejestrowała, dopiero film pozwolił mi na poskładanie niektórych wspomnień:D Oglądałam go chyba 15 razy i za każdym z nich odkrywam coś nowego...:D
Trochę zdjęć, które choć w minimalnym stopniu przybliżą to co mogłam czuć tam na górze:D


















Niesamowite wspomnienia, cudowne zdjęcia, zajebiści ludzie!!! Bardzo się ciesze, że mogłam tam być, a to wszystko dzięki Emilce. Gdyby nie ona w życiu bym się na to nie zdecydowała! 
Nie mogę zapomnieć o mojej kochanej Dariuszce, która trzymała mnie na duchu i jeszcze dwóch koleżankach, które dotrzymywały nam towarzystwa! 
Było cudownie, szkoda, że tak krótko i nie mogę się doczekać kolejnej szalonej rzeczy, którą zrobię w swoim życiu!!:D 
Pozdrawiam Kamila!!:** 

wtorek, 19 sierpnia 2014

Ostatni dzień wolności:(

Witam wszystkich serdecznie:D
Smutno mi, bo moja wolność na nowo zostanie uwięziona w gorących murach Łodzi. Czas wracać do pracy... Nie będę narzekać, ponieważ wrócę także do wspaniałych ludzi, przyjaciół i znajomych<3
Ostatni dzień na działce spędzam na wypoczywaniu, czytaniu, błogim lenistwie. Trening zaliczę dopiero w domu. Dziś bieganie:D Jest to jedna z moich ulubionych form treningu. Ma bardzo wiele zalet. Przede wszystkim szybko spalamy zbędne kilogramy, ale również dbamy o zdrowie. Polepszamy kondycję naszego serca, płuc, zmniejsza się cholesterol, żyły stają się elastyczniejsze. Podczas biegania dostarczamy więcej tlenu (dlatego ważne jest, żeby biegać z dala od ulic i centrum miast), dzięki czemu nasze tkanki są lepiej odżywione, w efekcie jesteśmy mniej narażeni na choroby układu krążenia. Mnie bieganie pozwala się zrelaksować, zmniejszyć stres, z którym każdy spotyka się w codziennym życiu. Uwielbiam wykonywać ten rodzaj treningu zaraz przed snem. Wtedy mam wspaniałe sny, rano wstaję wypoczęta i pełna energii.
Należy pamiętać, aby nie biegać po chodnikach, ulicach, ponieważ nie jest to korzystne dla naszych kolan.
I w tym jest problem... Nie powinno się biegać po betonie, najlepiej w lesie, ale nie zawsze jest ku temu okazja. Jak ćwiczę  sama wieczorem, to nie mogę zastosować się do swoich własnych rad ze względów bezpieczeństwa. Nie wyobrażam sobie, aby wejść do lasu po ciemku. Na sama myśl mam dreszcze, więc dbając o kondycję pogarszam stan stawów... Staram się, w miarę możliwości wykonywać treningi o wcześniejszej porze, kiedy jest widno, ale wtedy męczę się o wiele szybciej, mam mniej energii, nie jestem w stanie pobijać swoich rekordów (Jak na razie wynosi 17 km!).


Nie mając nic konkretnego do wykonania, człowiekowi zaczyna odbijać. Wzięłam aparat fotograficzny i zaczęłam cykać zdjęcia wszystkiego, a najlepszymi modelami są zwierzaki! Moje dwa małe szczęścia! Nie obyło się również bez sweet foci:D Oto efekty mojej zabawy:
Czy one nie są cudowne? Moje kochane<3

Uśmiech to najpiękniejszy makijaż kobiety:>


 Na działce nie tylko wypoczywam, znalazłam także czas na pracę. Oczywiście się nie przemęczam:>  Inżynierzy BHP nie byliby zadowoleni ze stroju robotniczego, ale trudno:D
Moje mało okrągłe dzieło...

Pozdrawiam:*
Kamila

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rowerem do Szczecina zawsze spoko:D

Witam wszystkich serdecznie:D
Ostatnie dni nie rozpieszczają pod względem pogody, ale nie przeszkodziło to mi w ćwiczeniach. W piątek wraz z tatą i bratem pojechaliśmy na wycieczkę rowerową. Nie licząc  kłótni, które zepsuły sielankową atmosferę to trening zaliczam do udanych. W sumie przejechałam 55 km. Trasę podzieliliśmy na dwie tury, jedna przed południem, a druga wieczorem. Ta późniejsza droga nie obyła się bez przygód. Nie przepadam za szlajaniem się po nocach, więc nie czułam się bardzo komfortowo o tej porze. Pojechaliśmy w nieznane tereny. Ciemno, nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, a do tego pustki na ulicach. Musieliśmy spytać się o drogę trzech mężczyzn, których ulubionym zajęciem jest picie piwa na ławeczce przy sklepie. Nie byli to idealni przewodnicy, w szczególności, że trochę różnili się w "zeznaniach" Dla jednego do domu pozostało nam 4 km, dla drugiego 1,5. W rzeczywistości było 7:D Nie mając innej możliwości zaufaliśmy im i tym sposobem dotarliśmy do domu, cali i zdrowi. Nie widziałam swojej miny, ale myślę, że była ciekawa, kiedy kazali nam dotrzeć do Szczecina:D Jestem beznadziejna z topografii, więc nie miałam zielonego pojęcia, że w pobliżu jest wieś o takiej nazwie.



  
Rowerem do Szczecina, bezcenne:D
Robię się prawdziwą mistrzynią kuchni! Leczo to moje popisowe danie. Po kilkunastu próbach udało mi się zrobić naprawdę pyszne. Na zdjęciu nie prezentuje sie za dobrze, ale to wina tego, że było robione telefonem. W rzeczywistości nie tylko prezentowało się dobrze, to jeszcze lepiej smakowało.
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia:*
Kamila

czwartek, 14 sierpnia 2014

Czas na urlop, czas na wypoczynek!:D

Witam wszystkich serdecznie:D
Mam wiele do opowiedzenia, ale zacznę od tych najprzyjemniejszych rzeczy, a konkretnie od weekendu nad morzem z Dariuszką. Zawsze dobrze się bawimy w swoim towarzystwie, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Nawet podróż 9 godzin pociągiem nie była najgorsza. Praktycznie całą przespałam. Trafiłyśmy na wspaniałą pogodę, niestety z jednym wyjątkiem. Podczas sobotniej imprezy spadł deszcz, a nawet można rzec, że była to ulewa. Nie przeszkodziło nam to jednak w zabawie. Mamy szczęście do takich przygód. Pamiętam, że w tamtym roku, kiedy to byłyśmy w Łebie też spadł deszcz podczas wyjścia na miasto. Ciekawe czy w przyszłym roku będzie tak samo..?
Jedno wiem na pewno. Władysławowo nie jest moim ulubionym miasteczkiem. Póki nie poszłam na plażę w ogóle nie czułam nadmorskiego klimatu. Atmosfera była taka sama jak na osiedlu w Łodzi.
Jadąc nad morzę chcę od razu czuć jego aurę, zapach, czuć całą sobą jego klimat. Teraz tak nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że ten urlop również wspominam bardzo dobrze.
Trzy dni, wydaje się, że to za mało, ale w zupełności wystarczyło, aby wypocząć, zabawić się, zaszaleć. Całe dnie spędzałyśmy na plaży, na promenadzie. Typowe urlopowiczki:D
Moim marzeniem był poranny bieg na piasku. Niestety w tym przeszkodził mi brak czasu i nie udało się tego zrealizować.
Kamila dzika pantera:D



Tyle wspomnień, tyle ciekawych chwil...:>

Morze<3

W takim tłumie musiałyśmy żyć. Nie ma problemu, ale te zagrody..., jak dla bydła.

Wieczna karuzela, konik na biegunach. Życie na morzu nie jest dla mnie:D


KAD - bo przyjaźń jest na całe życie<3

Wróciłam do domu, ale to nie koniec odpoczynku. Teraz pojechałam na cały tydzień na działkę. To jest ostatni dzwonek przed rozpoczęciem roku akademickiego. Nie wiadomo jaki będzie wrzesień, więc po co ryzykować i odkładać wyjazd na później?
Jak na razie pogoda nie rozpieszcza, ale jest idealna do leniuchowania, czytania i treningów. Kiedy żar nie leje się z nieba o wiele łatwiej zakasać rękawy i zabrać się za ćwiczenia. Już dwa treningi za mną, dziś kolejny. W planie bieganie! Już nie mogę się doczekać. Jedyne czego mi brakuje, to towarzystwa. Bardziej mobilizuję się kiedy w pobliżu jest ktoś kto kibicuje i wyzwala we mnie ukryte pokłady energii.
Dziś nie mam najlepszego humory, chodzę wiecznie podminowana, mam ochotę krzyczeć, płakać, a zaraz śmiać się z niczego. Dla polepszenia nastroju zjadłam ogromne ilości owoców. Arbuz, śliwki, nektarynki, mango, borówki, do tego szklaneczka świeżej mięty. Od razu poczułam się lepiej. Z babcią układałyśmy kompozycję, aby ładniej wyglądało na zdjęciu, ale niestety nie mamy wrodzonych zdolności do tego:D
Owocowe pyszności, bomba witaminowa to coś co uwielbiam<3

Przed sekundą Damian przyjechał do Głowna na rowerze. Droga nie jest długa, ale nie zmienia to faktu, że Go podziwiam. Sama planuję w tym roku wybrać się na taka przejażdżkę. Może pod koniec sierpnia? Potrzebuje tylko przewodnika, najlepiej takiego, który zna przepisy ruchu drogowego. Ja niestety nie mam takiej wiedzy. Do zrobienia prawa jazdy mnie nie ciągnie, a wręcz nie lubię samochodów. Wiadomo, że jest szybciej, niż publicznymi środkami transportu, ale to nie jest przekonujący argument dla mnie. 

Teraz temat z zupełnie innej beczki. Na urodziny od Asi dostałam książkę "Złodziejka książek". Jej autorem jest Markus Zusak, urodził się w 1975 roku. Na jej podstawie powstał film, czytałam również pozytywne opinie, więc prawie od razu zabrałam się do czytania. Niestety początek mnie rozczarował. Akcja nudna, monotonna, toczyła się jak mucha w smole. Były ciekawe fragmenty, ale nie tyle, ile oczekiwałam. Przez cały czas liczyłam na rozkręcenie się akcji. I w końcu się doczekałam! Zabrało to aż 3/4 powieści, ale było warto poczekać. Później strony zawierały wiele wzruszających scen, które doprowadziły mnie do łez. Kiedy płaczę przy książce, to uważam, że jest ona godna polecenia. Akcja toczy się podczas II Wojny Światowej w niemieckim miasteczku. Główną bohaterką jest nastoletnia dziewczynka, która uwielbiała czytać, później pisać. Czasem przypomniała mnie samą. Miłość do słów ma wielkie znaczenie, ale trzeba ją odnaleźć głęboko w sercu. Może nawet uratować życie, albo zmienić jego sens. 


Dziękuję bardzo za uwagę, życzę udanego dnia:*
Kamila

wtorek, 5 sierpnia 2014

Udany weekend i 17 km biegu!!:D

Witam wszystkich serdecznie!
Miałam bardzo ciekawy weekend. Harmonogram był dość napięty, a do tego nie obyło się bez paru niespodzianek. Po pierwsze w sobotę zrobiłam krótką wycieczkę do Portu, po parę drobiazgów. Wszystko w porządku, piękna pogoda, wiatr we włosach. Jednymi słowy, idealnie. Kupiłam wszystko co było mi potrzebne, więc zebrałam się do wyjścia. Wsadziłam kluczyk do zapięcia, przekręciłam. Byłam w szoku, że tak łatwo mi poszło, ponieważ wcześniej musiałam się bardzo namęczyć, aby go otworzyć. Mina mi niestety zrzedła, gdy okazało się, że kluczyk "stopił" się w środku. Na dodatek nie wzięłam telefonu, więc kontakt z kimkolwiek był niemożliwy. Nie wiele myśląc zabrałam zakupy i pomaszerowałam do domu. Później mój brat i tata pojechali tam i odcięli to nieszczęsne zapięcie. Najgorsze jest to, że mocowali się z nim jakieś 15 minut, a nikt nie zwrócił im uwagi. W biały dzień można ukraść rower! Skandal!
Później było dużo weselej. Świętowałyśmy wraz z moją przyjaciółką jej urodziny. Zwykły wypad na miasto, a tak może cieszyć. Bardzo dobrze się bawiłam. Dużo tańca, mało alkoholu i fajne towarzystwo:D
Następnego ranka, zaledwie po 3 godzinach snu pojechałam wraz z rodzinką na działkę:D Bardzo przyjemnie. Potrzebowałam tego po dość ciężkim tygodniu. Chwila relaksu<3 Przywiozłam stamtąd dużo pyszności. Pełno borówek, jeżyn, jabłek, pomidorów, ogórki. Wszystko naturale, własnoręcznie zbierane:D

Będąc przy sentymentach, to na prezent dla Asi zrobił mój brat. Musze się pochwalić, bo bardzo podoba mi się to dzieło:D Zostało zrobione na podstawie starego zdjęcia. Kiedy to byłyśmy jeszcze piękne i młode... i grube:D


Przechodząc do głównego tematu mojego bloga, czyli spotu, to muszę przyznać, ze jestem z siebie cholernie dumna!! Przebiegłam 17 km! Te dodatkowe 640 metrów, które były na liczniku, przeszłam. Były wynikiem krótkich przerw, które robiłam mniej więcej co 3 km. Jeszcze miesiąc  temu taki wynik cieszył mnie, ale podczas jazdy rowerem. Nie sądziłam, że potrafię przebiec tak dużą odległość. "Twoje ciało potrafi więcej niż myślisz" to moje motto życiowe!

W czwartek nad morze z moją Dariuszką! Już nie mogę się doczekać. Teraz tylko pakowanie i  drogę!

Dziękuję za uwagę i dobranoc:*

piątek, 1 sierpnia 2014

Koniec i początek!:>

Witam wszystkich serdecznie!
Przyszedł czas na podsumowanie całego mojego wysiłku. Już od początku roku kalendarzowego zapisywałam każdy trening, który wykonałam danego dnia. Zestawiając ze sobą wszystkie miesiące to lipiec wypadł najlepiej. Miał taki sam poziom aktywności co maj, ale tym razem lepiej się odżywiałam, co wyniosło go na pierwsze miejsce. Przedstawię teraz wyniki, które osiągnęłam w poszczególnych miesiącach.
(jest to wskaźnik dni aktywnych w każdym miesiącu)
Styczeń       45%   14/31
Luty            46%   13/28
Marzec       33%   10/30
Kwiecień    32%   10/31
Maj            50%   16/32
Czerwiec    39%   11/28
Lipiec         50%   16/32

Ocenę, którą wystawiłam sobie za odżywianie to 3+. Mimo pełnowartościowych posiłków w dietę wkradły się szkodliwe , złe, okropne, słodkie i przetworzone produkty. Jak widać, moja silna wola, jest  raczej słaba:( Nie potrafię oprzeć się pokusie chapsnięcia czegoś słodkiego. Najczęściej są to serki, lody i płatki śniadaniowe. Próbowałam wielu sposobów na unikanie ich, ale niestety nie są skuteczne. Najlepiej działają na mnie ćwiczenia. Kiedy regularnie wykonuję treningi, chęć na przekąski znika i jem prawidłowo.
Przechodząc do centymetrów to mam złą wiadomość.
Talia to +0,5cm
Brzuch -0,5 cm
Biodra -1 cm
Udo - 1 cm
Ręce bez zmian.
Źle jak na cały miesiąc pracy;/

 Na zakończenie starego miesiąca należy dać siły organizmowi. Zrobiłam sobie "szpinakowy dzień". Na obiad był pełnoziarnisty makaron ze szpinakiem i serkiem wiejskim. Dobre, ale nie do końca pasowała mi konsystencja sosu. Przypominał ciągnący się ser na pizzy. Jako dodatek do zapiekanki ok, ale jako główny składnik dania, to już nie za bardzo. Być może dałam za dużo sera. Zazwyczaj nie korzystam z przepisów, dokładam składniki "na oko", więc nie zawsze wychodzi smacznie i tak jakbym chciała.



Później wykorzystałam go do orzeźwiającej przekąski. Zrobiłam koktajl ze szpinaku, jabłek i świeżo wyciśniętego soku z grejpfruta. Dobry, chłodny, słodki, z nutą goryczki. Idealnie sprawdza się w upalne dni.



Na początku mojego wyzwania założyłam, że co tydzień będę układać plan treningów. Nie zdało to rezultatu, ponieważ nie zawsze mogłam tak zorganizować czas, aby znaleźć go na siedzenie i gdybanie na co miałabym ochotę danego dnia. Ciągle było coś ważniejszego do załatwienia, więc tym razem ułożyłam plan na cały miesiąc. Uwzględniłam w nim wzrost siły i wytrzymałości. Treningi z czasem staną się dłuższe, trudniejsze. Przecież nie można stać w miejscu, prawda?:D Mam nadzieję, że wytrzymam i dam radę, a statystyki będą o wiele lepsze niż w lipcu.

Cały grafik, duże wyzwanie!:D
Trzeba zabrać się do roboty i ruszyć na trening, dziś bieganie! Pokonam swój rekord 12,5 km? Muszę!! Liczę na wsparcie i serdecznie pozdrawiam:*
Kamila


Ps. Callentics próbowałam, ale dla mnie za nudne. Ja potrzebuję treningów szybkich, dynamicznych, podczas których mam ochotę jednocześnie krzyczeć z wycieńczenia i ze szczęścia:D