wtorek, 19 sierpnia 2014

Ostatni dzień wolności:(

Witam wszystkich serdecznie:D
Smutno mi, bo moja wolność na nowo zostanie uwięziona w gorących murach Łodzi. Czas wracać do pracy... Nie będę narzekać, ponieważ wrócę także do wspaniałych ludzi, przyjaciół i znajomych<3
Ostatni dzień na działce spędzam na wypoczywaniu, czytaniu, błogim lenistwie. Trening zaliczę dopiero w domu. Dziś bieganie:D Jest to jedna z moich ulubionych form treningu. Ma bardzo wiele zalet. Przede wszystkim szybko spalamy zbędne kilogramy, ale również dbamy o zdrowie. Polepszamy kondycję naszego serca, płuc, zmniejsza się cholesterol, żyły stają się elastyczniejsze. Podczas biegania dostarczamy więcej tlenu (dlatego ważne jest, żeby biegać z dala od ulic i centrum miast), dzięki czemu nasze tkanki są lepiej odżywione, w efekcie jesteśmy mniej narażeni na choroby układu krążenia. Mnie bieganie pozwala się zrelaksować, zmniejszyć stres, z którym każdy spotyka się w codziennym życiu. Uwielbiam wykonywać ten rodzaj treningu zaraz przed snem. Wtedy mam wspaniałe sny, rano wstaję wypoczęta i pełna energii.
Należy pamiętać, aby nie biegać po chodnikach, ulicach, ponieważ nie jest to korzystne dla naszych kolan.
I w tym jest problem... Nie powinno się biegać po betonie, najlepiej w lesie, ale nie zawsze jest ku temu okazja. Jak ćwiczę  sama wieczorem, to nie mogę zastosować się do swoich własnych rad ze względów bezpieczeństwa. Nie wyobrażam sobie, aby wejść do lasu po ciemku. Na sama myśl mam dreszcze, więc dbając o kondycję pogarszam stan stawów... Staram się, w miarę możliwości wykonywać treningi o wcześniejszej porze, kiedy jest widno, ale wtedy męczę się o wiele szybciej, mam mniej energii, nie jestem w stanie pobijać swoich rekordów (Jak na razie wynosi 17 km!).


Nie mając nic konkretnego do wykonania, człowiekowi zaczyna odbijać. Wzięłam aparat fotograficzny i zaczęłam cykać zdjęcia wszystkiego, a najlepszymi modelami są zwierzaki! Moje dwa małe szczęścia! Nie obyło się również bez sweet foci:D Oto efekty mojej zabawy:
Czy one nie są cudowne? Moje kochane<3

Uśmiech to najpiękniejszy makijaż kobiety:>


 Na działce nie tylko wypoczywam, znalazłam także czas na pracę. Oczywiście się nie przemęczam:>  Inżynierzy BHP nie byliby zadowoleni ze stroju robotniczego, ale trudno:D
Moje mało okrągłe dzieło...

Pozdrawiam:*
Kamila

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rowerem do Szczecina zawsze spoko:D

Witam wszystkich serdecznie:D
Ostatnie dni nie rozpieszczają pod względem pogody, ale nie przeszkodziło to mi w ćwiczeniach. W piątek wraz z tatą i bratem pojechaliśmy na wycieczkę rowerową. Nie licząc  kłótni, które zepsuły sielankową atmosferę to trening zaliczam do udanych. W sumie przejechałam 55 km. Trasę podzieliliśmy na dwie tury, jedna przed południem, a druga wieczorem. Ta późniejsza droga nie obyła się bez przygód. Nie przepadam za szlajaniem się po nocach, więc nie czułam się bardzo komfortowo o tej porze. Pojechaliśmy w nieznane tereny. Ciemno, nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, a do tego pustki na ulicach. Musieliśmy spytać się o drogę trzech mężczyzn, których ulubionym zajęciem jest picie piwa na ławeczce przy sklepie. Nie byli to idealni przewodnicy, w szczególności, że trochę różnili się w "zeznaniach" Dla jednego do domu pozostało nam 4 km, dla drugiego 1,5. W rzeczywistości było 7:D Nie mając innej możliwości zaufaliśmy im i tym sposobem dotarliśmy do domu, cali i zdrowi. Nie widziałam swojej miny, ale myślę, że była ciekawa, kiedy kazali nam dotrzeć do Szczecina:D Jestem beznadziejna z topografii, więc nie miałam zielonego pojęcia, że w pobliżu jest wieś o takiej nazwie.



  
Rowerem do Szczecina, bezcenne:D
Robię się prawdziwą mistrzynią kuchni! Leczo to moje popisowe danie. Po kilkunastu próbach udało mi się zrobić naprawdę pyszne. Na zdjęciu nie prezentuje sie za dobrze, ale to wina tego, że było robione telefonem. W rzeczywistości nie tylko prezentowało się dobrze, to jeszcze lepiej smakowało.
Pozdrawiam i życzę udanego tygodnia:*
Kamila

czwartek, 14 sierpnia 2014

Czas na urlop, czas na wypoczynek!:D

Witam wszystkich serdecznie:D
Mam wiele do opowiedzenia, ale zacznę od tych najprzyjemniejszych rzeczy, a konkretnie od weekendu nad morzem z Dariuszką. Zawsze dobrze się bawimy w swoim towarzystwie, więc i tym razem nie mogło być inaczej. Nawet podróż 9 godzin pociągiem nie była najgorsza. Praktycznie całą przespałam. Trafiłyśmy na wspaniałą pogodę, niestety z jednym wyjątkiem. Podczas sobotniej imprezy spadł deszcz, a nawet można rzec, że była to ulewa. Nie przeszkodziło nam to jednak w zabawie. Mamy szczęście do takich przygód. Pamiętam, że w tamtym roku, kiedy to byłyśmy w Łebie też spadł deszcz podczas wyjścia na miasto. Ciekawe czy w przyszłym roku będzie tak samo..?
Jedno wiem na pewno. Władysławowo nie jest moim ulubionym miasteczkiem. Póki nie poszłam na plażę w ogóle nie czułam nadmorskiego klimatu. Atmosfera była taka sama jak na osiedlu w Łodzi.
Jadąc nad morzę chcę od razu czuć jego aurę, zapach, czuć całą sobą jego klimat. Teraz tak nie było. Nie zmienia to jednak faktu, że ten urlop również wspominam bardzo dobrze.
Trzy dni, wydaje się, że to za mało, ale w zupełności wystarczyło, aby wypocząć, zabawić się, zaszaleć. Całe dnie spędzałyśmy na plaży, na promenadzie. Typowe urlopowiczki:D
Moim marzeniem był poranny bieg na piasku. Niestety w tym przeszkodził mi brak czasu i nie udało się tego zrealizować.
Kamila dzika pantera:D



Tyle wspomnień, tyle ciekawych chwil...:>

Morze<3

W takim tłumie musiałyśmy żyć. Nie ma problemu, ale te zagrody..., jak dla bydła.

Wieczna karuzela, konik na biegunach. Życie na morzu nie jest dla mnie:D


KAD - bo przyjaźń jest na całe życie<3

Wróciłam do domu, ale to nie koniec odpoczynku. Teraz pojechałam na cały tydzień na działkę. To jest ostatni dzwonek przed rozpoczęciem roku akademickiego. Nie wiadomo jaki będzie wrzesień, więc po co ryzykować i odkładać wyjazd na później?
Jak na razie pogoda nie rozpieszcza, ale jest idealna do leniuchowania, czytania i treningów. Kiedy żar nie leje się z nieba o wiele łatwiej zakasać rękawy i zabrać się za ćwiczenia. Już dwa treningi za mną, dziś kolejny. W planie bieganie! Już nie mogę się doczekać. Jedyne czego mi brakuje, to towarzystwa. Bardziej mobilizuję się kiedy w pobliżu jest ktoś kto kibicuje i wyzwala we mnie ukryte pokłady energii.
Dziś nie mam najlepszego humory, chodzę wiecznie podminowana, mam ochotę krzyczeć, płakać, a zaraz śmiać się z niczego. Dla polepszenia nastroju zjadłam ogromne ilości owoców. Arbuz, śliwki, nektarynki, mango, borówki, do tego szklaneczka świeżej mięty. Od razu poczułam się lepiej. Z babcią układałyśmy kompozycję, aby ładniej wyglądało na zdjęciu, ale niestety nie mamy wrodzonych zdolności do tego:D
Owocowe pyszności, bomba witaminowa to coś co uwielbiam<3

Przed sekundą Damian przyjechał do Głowna na rowerze. Droga nie jest długa, ale nie zmienia to faktu, że Go podziwiam. Sama planuję w tym roku wybrać się na taka przejażdżkę. Może pod koniec sierpnia? Potrzebuje tylko przewodnika, najlepiej takiego, który zna przepisy ruchu drogowego. Ja niestety nie mam takiej wiedzy. Do zrobienia prawa jazdy mnie nie ciągnie, a wręcz nie lubię samochodów. Wiadomo, że jest szybciej, niż publicznymi środkami transportu, ale to nie jest przekonujący argument dla mnie. 

Teraz temat z zupełnie innej beczki. Na urodziny od Asi dostałam książkę "Złodziejka książek". Jej autorem jest Markus Zusak, urodził się w 1975 roku. Na jej podstawie powstał film, czytałam również pozytywne opinie, więc prawie od razu zabrałam się do czytania. Niestety początek mnie rozczarował. Akcja nudna, monotonna, toczyła się jak mucha w smole. Były ciekawe fragmenty, ale nie tyle, ile oczekiwałam. Przez cały czas liczyłam na rozkręcenie się akcji. I w końcu się doczekałam! Zabrało to aż 3/4 powieści, ale było warto poczekać. Później strony zawierały wiele wzruszających scen, które doprowadziły mnie do łez. Kiedy płaczę przy książce, to uważam, że jest ona godna polecenia. Akcja toczy się podczas II Wojny Światowej w niemieckim miasteczku. Główną bohaterką jest nastoletnia dziewczynka, która uwielbiała czytać, później pisać. Czasem przypomniała mnie samą. Miłość do słów ma wielkie znaczenie, ale trzeba ją odnaleźć głęboko w sercu. Może nawet uratować życie, albo zmienić jego sens. 


Dziękuję bardzo za uwagę, życzę udanego dnia:*
Kamila

wtorek, 5 sierpnia 2014

Udany weekend i 17 km biegu!!:D

Witam wszystkich serdecznie!
Miałam bardzo ciekawy weekend. Harmonogram był dość napięty, a do tego nie obyło się bez paru niespodzianek. Po pierwsze w sobotę zrobiłam krótką wycieczkę do Portu, po parę drobiazgów. Wszystko w porządku, piękna pogoda, wiatr we włosach. Jednymi słowy, idealnie. Kupiłam wszystko co było mi potrzebne, więc zebrałam się do wyjścia. Wsadziłam kluczyk do zapięcia, przekręciłam. Byłam w szoku, że tak łatwo mi poszło, ponieważ wcześniej musiałam się bardzo namęczyć, aby go otworzyć. Mina mi niestety zrzedła, gdy okazało się, że kluczyk "stopił" się w środku. Na dodatek nie wzięłam telefonu, więc kontakt z kimkolwiek był niemożliwy. Nie wiele myśląc zabrałam zakupy i pomaszerowałam do domu. Później mój brat i tata pojechali tam i odcięli to nieszczęsne zapięcie. Najgorsze jest to, że mocowali się z nim jakieś 15 minut, a nikt nie zwrócił im uwagi. W biały dzień można ukraść rower! Skandal!
Później było dużo weselej. Świętowałyśmy wraz z moją przyjaciółką jej urodziny. Zwykły wypad na miasto, a tak może cieszyć. Bardzo dobrze się bawiłam. Dużo tańca, mało alkoholu i fajne towarzystwo:D
Następnego ranka, zaledwie po 3 godzinach snu pojechałam wraz z rodzinką na działkę:D Bardzo przyjemnie. Potrzebowałam tego po dość ciężkim tygodniu. Chwila relaksu<3 Przywiozłam stamtąd dużo pyszności. Pełno borówek, jeżyn, jabłek, pomidorów, ogórki. Wszystko naturale, własnoręcznie zbierane:D

Będąc przy sentymentach, to na prezent dla Asi zrobił mój brat. Musze się pochwalić, bo bardzo podoba mi się to dzieło:D Zostało zrobione na podstawie starego zdjęcia. Kiedy to byłyśmy jeszcze piękne i młode... i grube:D


Przechodząc do głównego tematu mojego bloga, czyli spotu, to muszę przyznać, ze jestem z siebie cholernie dumna!! Przebiegłam 17 km! Te dodatkowe 640 metrów, które były na liczniku, przeszłam. Były wynikiem krótkich przerw, które robiłam mniej więcej co 3 km. Jeszcze miesiąc  temu taki wynik cieszył mnie, ale podczas jazdy rowerem. Nie sądziłam, że potrafię przebiec tak dużą odległość. "Twoje ciało potrafi więcej niż myślisz" to moje motto życiowe!

W czwartek nad morze z moją Dariuszką! Już nie mogę się doczekać. Teraz tylko pakowanie i  drogę!

Dziękuję za uwagę i dobranoc:*

piątek, 1 sierpnia 2014

Koniec i początek!:>

Witam wszystkich serdecznie!
Przyszedł czas na podsumowanie całego mojego wysiłku. Już od początku roku kalendarzowego zapisywałam każdy trening, który wykonałam danego dnia. Zestawiając ze sobą wszystkie miesiące to lipiec wypadł najlepiej. Miał taki sam poziom aktywności co maj, ale tym razem lepiej się odżywiałam, co wyniosło go na pierwsze miejsce. Przedstawię teraz wyniki, które osiągnęłam w poszczególnych miesiącach.
(jest to wskaźnik dni aktywnych w każdym miesiącu)
Styczeń       45%   14/31
Luty            46%   13/28
Marzec       33%   10/30
Kwiecień    32%   10/31
Maj            50%   16/32
Czerwiec    39%   11/28
Lipiec         50%   16/32

Ocenę, którą wystawiłam sobie za odżywianie to 3+. Mimo pełnowartościowych posiłków w dietę wkradły się szkodliwe , złe, okropne, słodkie i przetworzone produkty. Jak widać, moja silna wola, jest  raczej słaba:( Nie potrafię oprzeć się pokusie chapsnięcia czegoś słodkiego. Najczęściej są to serki, lody i płatki śniadaniowe. Próbowałam wielu sposobów na unikanie ich, ale niestety nie są skuteczne. Najlepiej działają na mnie ćwiczenia. Kiedy regularnie wykonuję treningi, chęć na przekąski znika i jem prawidłowo.
Przechodząc do centymetrów to mam złą wiadomość.
Talia to +0,5cm
Brzuch -0,5 cm
Biodra -1 cm
Udo - 1 cm
Ręce bez zmian.
Źle jak na cały miesiąc pracy;/

 Na zakończenie starego miesiąca należy dać siły organizmowi. Zrobiłam sobie "szpinakowy dzień". Na obiad był pełnoziarnisty makaron ze szpinakiem i serkiem wiejskim. Dobre, ale nie do końca pasowała mi konsystencja sosu. Przypominał ciągnący się ser na pizzy. Jako dodatek do zapiekanki ok, ale jako główny składnik dania, to już nie za bardzo. Być może dałam za dużo sera. Zazwyczaj nie korzystam z przepisów, dokładam składniki "na oko", więc nie zawsze wychodzi smacznie i tak jakbym chciała.



Później wykorzystałam go do orzeźwiającej przekąski. Zrobiłam koktajl ze szpinaku, jabłek i świeżo wyciśniętego soku z grejpfruta. Dobry, chłodny, słodki, z nutą goryczki. Idealnie sprawdza się w upalne dni.



Na początku mojego wyzwania założyłam, że co tydzień będę układać plan treningów. Nie zdało to rezultatu, ponieważ nie zawsze mogłam tak zorganizować czas, aby znaleźć go na siedzenie i gdybanie na co miałabym ochotę danego dnia. Ciągle było coś ważniejszego do załatwienia, więc tym razem ułożyłam plan na cały miesiąc. Uwzględniłam w nim wzrost siły i wytrzymałości. Treningi z czasem staną się dłuższe, trudniejsze. Przecież nie można stać w miejscu, prawda?:D Mam nadzieję, że wytrzymam i dam radę, a statystyki będą o wiele lepsze niż w lipcu.

Cały grafik, duże wyzwanie!:D
Trzeba zabrać się do roboty i ruszyć na trening, dziś bieganie! Pokonam swój rekord 12,5 km? Muszę!! Liczę na wsparcie i serdecznie pozdrawiam:*
Kamila


Ps. Callentics próbowałam, ale dla mnie za nudne. Ja potrzebuję treningów szybkich, dynamicznych, podczas których mam ochotę jednocześnie krzyczeć z wycieńczenia i ze szczęścia:D